Most na rzece Kwai chowa się w cień
Niestety warunki śniegowe są takie, że większość drogi Norberta musimy nieść, a z nosidła już zrezygnowaliśmy. Przechodzimy Zapadliska, łączymy się z żółtym szlakiem kuflowym i po około półtorej godzinie słyszymy odgłosy ogniska przy chatce.
Najlepsza droga prowadzi przez największe zaspy
Chatka Elektryków
Plan był taki, że zatrzymamy się w Chatce Elektryków, zjemy wałówkę, zdobędziemy Łosek i wrócimy jakimś szlakiem Chatkowym. Niestety plan legł gruzach po wizycie w chatce, towarzystwo od wejścia zaczepne, tłumy nawalonych ludzi, znaczna część bardziej przypomina żuli spod sklepu, a nie turystów, czy studentów, którzy na ogół urzędują w takich miejscach. Pierwszy raz byłem w miejscu gdzie po przekroczeniu progu, postanowiłem, ze lepiej jest wyjść. Od samego oddychania można było się upić oparami i aż dziw, że nie trafiliśmy na awanturę, bo impreza mocno wymknęła się spod kontroli. Jakaś kobieta próbuje uspokoić towarzystwo, mówi, że od kilku dni nie mogą wyrzucić jakiegoś natręta, kumple z którymi był mają to gdzieś i sączą piwa, jakiś inny typ włącza się w każdą zaczepną dyskusję… na wielu imprezach byłym i wiele widziałem, ale czegoś takiego – nigdy. Wychodzimy i schodzimy niebieskim szlakiem chatkowym, który po 25 minutach wyprowadza nas pod sklepem w Koszarawie. Po drodze mija nas jeszcze delikwent z chatki którego po naszej wizycie w końcu wyrzucili, a był w takim stanie nieważkości, że nie przejmował się kompletnością swojego ubioru i gubił po drodze kurtkę i pelerynę przeciwdeszczową. Paradoksalnie chatka ma bardzo pozytywne opinie i z tego co słyszeliśmy to tak wygląda standardowo. Albo jestem stary, albo tu jest jakiś inny klimat imprezowania. Z dzieckiem odradzam, ale ciekawy jestem jakie inni mają wrażenia po wizycie tutaj.
Widoki przy zejściu

