Jak są , to wrzucę ciąg dalszy
Sobotę poświęciłam matuli , knajpom i łażeniu po mieście. W niedzielę miała być super pogoda, więc wstałam dosyć przy czasie, znaczy o siódmej, celem wybrania się na jakąś trochę dłuższą wycieczkę. A tu pogodowa przykra niespodzianka-zimno i ponuro. Trochę poprawiło się z południa, więc po obiadku wreszcie wylazłam w okoliczne górki. Najpierw dość długo asfaltem po obrzeżach miasta i wzdłuż ruchliwej drogi bez chodnika. Masakra. Gdy skręciłam w stronę Dworku Zegadłowicza, zaczęło się robić przyjemniej.
Dworek niestety zamknięty, bramka do ogrodu również , choć w niedziele bywała otwarta i można było pozwiedzać choć z zewnątrz.Idę więc dalej, a wiosna piękna dookoła. Szkoda tylko, że słonko nie świeci.
Spojrzenie na Dzwonek
I na Górę Jaroszowicką, która odsłania się w całej okazałości.
Dalej drogą asfaltową , a potem polną. Urokliwa okolica, fajni ludzie. Co chwilę ktoś zagaduje. Pamiętam jak tam byłam ostatnio, to mnie po drodze karmić chcieli i herbatę proponowali.
Opuszczony domek na stoku Iłowca.
Dochodzę do kapliczki. Tu żółty szlak skręca, a czarny idzie do Czartaka. Podążam za znakami żółtymi.
I już jestem na znanej mi podszczytowej polance, na której spędzam dobrą godzinkę.Widoki głównie na Górę Jaroszowicką, Skawę i okoliczne wioski. można dostrzec też zaporę w Świnnej Porębie.
Na zalesiony szczyt Iłowca tym razem nie włażę. Czeka mnie długi dość powrót tą samą drogą, bo obawiam się,że z Czartaka może być problem z busami, a kilka kilometrów asfaltem bez chodnika przy mega ruchliwej drodze niespecjalnie mnie interesuje.Po drodze robię jeszcze ostatnie fotki i na kolację jestem w domu.
