buba pisze:Wiesz, niesamowite jest to jakie grupy ludzi ty spotykasz bedac tym przewodnikiem! Znalalam w zyciu kilku przewodnikow i z ich opowiesci wialo taka nuda ze rany boskie! A tu takie historie! To ta korona gor z niepelnosprawnymi to tutaj taka niesamowita trasa! Nie wiem czy przyciagasz takich ludzi czy po prostu zauwazasz cos czego rozni twoi koledzy po fachu nie widza, wiec ich to mija?
To prawda, też to zauważam.
Informacja o tym zleceniu "wisiała" na naszym forum kilka dni, ale nikt się nie zgłaszał, ja też nie, bo myślałam że to za trudne dla mnie, zwłaszcza chodziło o ten marsz po asfalcie.
W końcu tak się stało, że Filip - organizator całości ze strony polskiej zadzwonił do mnie, a nawet nie wiem kto mu dał mój telefon.
No i wtedy usłyszawszy jaka ma być dokładnie idea tego marszu od razu zgodziłam się.
Ani przez chwilę nie żałowałam, chociaż dwa dni były takie, że z powodu bólu nóg wieczorem nie mogłam zasnąć. Raz w Kozach po przejściu tego dnia około 35 km, prawie wszystko asfaltem, drugi raz w Węgierskiej Górce - 34 km w tym zejście z Magurki do Łodygowic i przejście przez Grojec, a potem jeszcze 8 km od Wieprza do Węgierskiej Górki.
Na koniec tej trasy dostawaliśmy głupawki i każdy mówił w swoim języku zdania uznawane za najtrudniejsze. "Chrząszcz brzmi w trzcinie" nikt nie umiał powtórzyć.
Potem śpiewaliśmy piosenki z dobranocek polskich, czeskich i słowackich.
Poza tym co tu owijać w bawełną - było to zlecenie mało płatne w stosunku do włożonego wysiłku (a "Korona Gór" z niepełnosprawnymi jest w ogóle w wolontariacie, każdy płaci za siebie). Jeżeli przewodnik uprawia swoją pracę wyłącznie dla zarobku - to takie zlecenia go całkowicie omijają.