Jednak jak zobaczyłem prognozę, zmieniłem zdanie.
Pojechałem do Stróży i odpoczywałem w Pieninkach Skrzydlańskich.
Zielono jak wiosną. Praktycznie same łąki, pełno krów, małe pagórki.
Ciepło, słonecznie. Tobi zadowolony.
Szedłem powoli, najpierw czarnym szlakiem. Robiąc dużo zdjęć na wszystkie strony.
Kamieniołom pod Dolną Górą.
Czarny szlak idący przez główny grzbiet Pieninek Skrzydlańskich jest bardzo krótki. Kiedyś już go przeszliśmy i wracaliśmy bezszlakowo grzbietem od zachodniej strony. Dzisiaj przyszła pora na grzbiet wschodni. Aby się tam dostać, miałem do pokonania 3 małe potoki, płynące w cholernie głębokich kanionach. Dobrze, że Ukochanej nie było.
Po tych pagórkach przed godziną wędrowałem.
Wschodni grzbiet jest łagodniejszy.
Łopień i Mogielica.
Krowa i Mogielica.
Nie ma szlaku, nie ma drogi, nie ma nawet ścieżki.
Pojawiają się akcenty religijne.
Solidny kawał krzyża na pagórku Dział.
Widok na północ, tam gdzie się kończą góry.
Wracamy do auta, prosto pod słońce.
Popołudniowe kolorki.
Tym długim odkrytym grzbietem wędrowałem. W tle Kostrza, Kamionna, czyli wschodnie rejony Beskidy Wyspowego, gdzie mnie jeszcze nie było.
Widok na północ.
Słońce już nisko.
Od tych pagórków rano zaczynałem.
Zachód. A ja prawie na dole. Auto czeka przy kościele.
Fantastycznie wypocząłem. Tylko nogi trochę bolą

