04.12.2016r - Góry Bystrzyckie:
Wójtowice - gnejsy, Młoty - sztolnia, Dolina Bystrzycy Łomnickiej.
W drodze do Wójtowic, gdzieś w rejonie rejonie Szklarki, zatrzymaliśmy się żeby zerknąć na Masyw Śnieżnika, Krowiarki i Góry Złote.
A także na Góry Bystrzyckie.
Wychodnia gnejsów tuż przed Wójtowicami nie bardzo nas zainteresowała więc zdjęcie mieliśmy zrobić w drodze powrotnej. A tymczasem zaparkowaliśmy w pobliżu kościoła i ruszyliśmy asfaltem w kierunku Młotów.
Po niedługim marszu dotarliśmy do pierwszej sztolni. W trakcie budowy tamy tą sztolnią miała płynąć Bystrzyca.
Niedaleko, po drugiej stronie drogi, patrol milicji pilnuje porządku przy wylotach sztolni przyszłej (niedoszłej) elektrowni.
Sztolnie jak widać pozamykane.
W środku robią wrażenie. W wyrobisku spokojnie mogą jeździć ciężarówki. Niestety na zewnątrz jest minus, w środku temperatura dodatnia i aparat się buntuje. A woda w chodniku zatrzymuje mnie przy tym rozwidleniu.
Wychodzimy więc i wędrujemy dalej Doliną Bystrzycy Łomnickiej. Zauważamy jakby wejście do jaskini.
Oglądamy kaskady na rzece.
Potem, w okolicach leśniczówki Młoty, wchodzimy na zielony szlak, który prowadzi nas do górnej części wsi.
W nagrodę taki oto widoczek.
Potem cofamy się trochę by odszukać zrujnowaną kapliczkę.
I wysokim lasem....
.... wędrujemy do Fortu Wilhelma.
Ilekroć widziałem ten fort na zdjęciach to zawsze wydawał mi się mniejszy. W rzeczywistości fosy i kazamaty są słusznych rozmiarów.
Niedaleko fortu jest również fajne miejsce widokowe.
No, ale trza iść dalej, więc do Strażnika Wieczności! Stoi sobie zadowolony.
Wymyślam, że do wierzchołka Anielskiej Kopy jest niedaleko a tam w pobliżu miejsce widokowe, to idziemy. Na szczęście nie całą Wieczność.
W sumie nie było wierzchołka, nie było punktu widokowego. W zamian trafiło się nam stado leśnego bydełka. Może muflony, może jelenie, czort wie.
No i tak szliśmy borem, lasem a tymczasem słoneczko coraz niżej. Jak tylko wyszliśmy na łąki nad Hutą pożałowałem
tego łażenia po lesie. Taki fajny punkt widokowy, a tu słońce zaraz się schowa.
Pozostało tylko zejść przez Hutę do Wójtowic. Do końca nie było to przyjemne z powodu wiejskich burków, ale obyło się bez ofiar.
