Trasa:
Trzy tygodnie posuchy spowodowane chorobą i kwarantanną …
Trzeba było się ruszyć z domu, plan jakiś tam był, pogoda troszkę go zweryfikowała … Ale ostatecznie coś tam pochodziłem
Z domu wyjechałem o 8.30, trochę późno ale ciągle liczyłem na to że słońce się pokaże i dla tego opóźniałem wyjazd.
Do Lesznej Górnej mam rzut beretem, więc i śpieszyć się nie muszę
Wchodzę między płoty podzielone granicą polsko-czeską i dostrzegam Daniele, których ostatnim razem nie było w zasięgu wzroku, za to dzisiaj nawet zapozowały
Dzisiejsza trasa jest lekko spontaniczna i w zasadzie idę jak mi wygodniej, ważne że do celu który sobie wyznaczam.
Przez polany zasypane śniegiem i ścieżki leśne docieram do drogi asfaltowej wijącej się przez Leszną, przecinam ją i ruszam pod górę w stronę Tułu, bo długa polana na której był Sokół i Laynn, a później ja i Iza, według miejscowego to też Tuł, w zasadzie to cały długi grzbiet, więc czemu nie
Po drodze kolejne zwierzęta, tym razem konie stoją jak zamurowane, a może zamarzły
Wychodzę na polanę i jestem zawiedziony, bo miejsce które tak niedawno było piękne, zielone i widokowe, teraz jest marne mówiąc krótko
W stronę Czech widoków właściwie żadnych, a Beskid Ś-M. schowany w chmurach.
Robię krótką przerwę na śniadanie i gorące napoje i ruszam z powrotem na parking, odpuszczając Tuł (szczyt) i Zadni Gaj.
Krótko ale zawsze coś
I taka to była wycieczka.

