W ślad za najnowszą relacją
kamykusa z rejonu Baraniej Góry dołączam się do tematu wstawką z naszej wspólnej eskapady w te same rejony z przed kilku tygodni wcześniej

.
Przez dwa dni robiliśmy z
kamykusem za zimowych baców

. Chyba z dobrym skutkiem

. Do pomocy wzieliśmy psa
kamykusa . Wybraliśmy się w okolice Baraniej Góry gdzie na nocleg wybraliśmy bacówkę w klasie lux +

. Opuszczoną po sezonie letnim przez prawdziwych kaprów . Mieliśmy nocować gdyby była pusta . Gdyby się nie załapaliśmy , to był też plan awaryjny w klasie standard mini

, ale na szczęście nie trzeba było z niego korzystać . Faktycznie bacówka niczego sobie

. Bez dwóch zdań łapie się do pierwszej klasy turystycznej . I miejsce jak marzenie , bardzo widokowe i klimatyczne .
[img]http://[/img]

Aza też była zadowolona

. Generalnie bacówka uratowała nam dooopy . Pod wieczór zerwał się halny , zrobiło się strasznie zimno . Myśleliśmy , że dach się urwie , ale spoko

. Przez ten wiatr strasznie wywiewało ciepło i nie dało się nagrzać . Dopiero po małych modyfikacjach piec zaskoczył

. Szybko nagrzał w szałasie z 0 C do .... 21 C

. I to mimo wielkiego wiatru , który wszystko wywiewał .
ugotowaliśmy sobie zupę z wkładką

. Potem na tym samym piecu usmażyliśmy sobie kiełbaski . Oczywiście rano temperatura znowu spadła do normy czyli w okolice 0 C , ale dało się wytrzymać .
Rano pogoda zrobiła się taka luksiorska aż żal było ruszać na trasę .Leń i błogostan nas ogarnął .
drugiego dnia zrobiliśmy sobie trasę spod Baraniej na główny czerwony szlak do Węgierskiej Górki . Po drodze mijaliśmy dosłownie dziesiątki
turystów . Dawno takich tłumów nie widzieliśmy roll .
Na plus można dodać , że na pewno nie był to nikt z leszczy ...
moda na husky
