Dzisiaj cały dzień upał i piękna słoneczna pogoda. Prognozy wspominały coś o burzach, ale tam gdzie się wybraliśmy ich nie było.
Brama Bolechowicka.
Co tu się wyczynia!
Cuda!
Koleś był niezły, chodził, odwracał się, siadał, wstawał... nawet spadał.
A myśmy sobie wyszli do krzyża.
I patrzyliśmy na nich z góry
A potem przeszliśmy Doliną Bolechowicką, która kiedyś była dostępna cała dla turystów, a od kilkunastu lat już nie jest, ktoś ją zagrodził, szlaki zmieniły przebieg, droga zarosła.
Magiczny Zelków zaprasza!
Park "Krzaki".
Jest tu grill - magiczny. Otwieramy, a tam 3 kiełbaski - nas też jest troje

Jednak ja i Ukochana nie byliśmy głodni, więc tylko Tobi zjadł swoją jedną kiełbaskę, a dwie zostały.
Po posiłku na tor przeszkód. To specjalny tor, zaprojektowany dla piesków i misiów, bo ich obrazki były z boku.
Nowe wyzwanie. Po czymś takim Tobi jeszcze nie chodził. Trudne.
Skałki przy jaskini Wierzchowskiej.
Prehistoryczne malunki w jaskini Dzikiej.
Dolina Kluczwody.
Skałki na których są ruiny zamku. Z daleka ich nie widać.
Z bliska... no cóż. To najokazalszy fragment.
Idziemy dalej doliną. Nagle okazuje się, że przejścia nie ma. Droga zagrodzona taśmami, pełno tablic, że teren prywatny i przejścia nie ma. Czyli kolejna dolina w połowie niedostępna dla turystów. W domu sprawdzam, że sprawa świeża, z zeszłego roku. Obchodzimy ścieżką, zaliczając widokowe skałki.
Zelków.
Jednego domu strzegą siedzące nad drzwiami anioły.
Widoki w stronę Garbu Tenczyńskiego. Wieczór się zbliża - cały dzień idealna pogoda.
Picie (3 litry) skończyło nam się już w Dolinie Kluczwody i to jeszcze zanim zaczęliśmy łazić po stromych ścieżkach. Nalałem do butelki wody z rzeki, wydawała się czysta. Tą również wypiliśmy już całą. Liczyłem na sklep w Zelkowie - był zamknięty. Miałem obsesję na temat czereśni - widziałem je na drzewach, raz nawet tuż przy drodze w ogrodzie bez płotu, ale powstrzymałem się przed wchodzeniem w szkodę, bo sąsiedzi grillowali. Na sam koniec dorwałem dziką czereśnię. Nasyciłem się
