Soboty są po to aby w nie nie siedzieć w domu. Z różnych powodów. Np w tzw. Wielką Sobotę należy opuścić domostwo z powodu nerwowej atmosfery. Z Towarzyszem Prezesem czynimy tak od 4 lat. Bardzo miło wspominam np trasę od Kasprowego do ( prawie ) Kopy. Tej obok Giewonta. Nawet zdjęcie z tej taternickiej wyprawy mam jako przedstawienie kwietnia w mym ( tegorocznym ) kalendarzu. W tym roku również mieliśmy w planach straszliwą taternicką wyprawę. Ale było tak strasznie za oknem, że stwierdziliśmy, że w Beskidzie Żywieckim jest straszniej. Pisząc w skrócie - mieliśmy rację.
Oto trzy dowody fotograficzne:
Do tej pory jestem przerażony gdy przypominam sobie te zdarte skóry, czaszki i ten ... ciekawy ołtarz ... Co też miał twórca tego dzieła na myśli ... Strach myśleć ... A i powitalna tablica zasiała w nas ziarno wątpliwości ... Wrócimy czy nie wrócimy ... oto jest pytanie ...
"W nas" czyli w Towarzyszu Prezesie, we mnie i w Towarzyszu Łukaszu ( wg wieku ). Wyjechalismy spod domu mego o godzinie 9. Wyjątkowo wcześnie ale raz w roku wypada zachować się jak klasyczny turysta. Do Rycerki docieramy po godzinie - powitała nas przepiękna wręcz zamieć śnieżna. W końcu to kwiecień więc musi mieć w sobie coś z zimy. Jak i też z wiosny oraz z lata. Kolejne zdjęcia pokażą Wam, że tak tego dnia było. Coś stałego w przyrodzie musi być. Np to, że w sali jadalnej było zimno
Zanim dotarliśmy na szczyt Wielkiej Raczy to ponad dwie godziny ( wiem, kompromitujący dla prawdziwego turysty czas
Dotarliśmy, auto stało, żaden wzdęty cep go nie ukradł. A na koniec przeleciał nad nami żarowy sęp.
Dziękuję za uwagę.

